Legia Warszawa miała wielkie nadzieje na pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie od ponad dwóch miesięcy. A jednak… się nie udało. Stołeczni od 8 meczów nie umieją wygrać — nie było takiej sytuacji od blisko 60 lat. Nieudane transfery i błędy w zarządzaniu klubem zadecydowały o niedopuszczalnej serii Wojskowych. Analizujemy sytuację!

SPRAWDŹ NASZ POPRZEDNI ARTYKUŁ: Zapomniane historię Ekstraklasy – Zawisza Bydgoszcz 2013/2014 – Jakub Jodłowski

Przegrany remis – co wydarzyło się w Lublinie.

 W meczu zamykającym 17. kolejkę naszej rodzimej ligi — Legia na wyjeździe zmierzyła się z Motorem Lublin. Była to szansa dla Wojskowych, by zatrzymać niesprzyjającą serię. 

Legia sama sprawiła sobie problemy, tracąc gola po własnym błędzie, ale szybko odpowiedziała. W 25. minucie po dobrym dośrodkowaniu Arreiola i przedłużeniu Rajovicia, z najbliższej odległości wyrównał Rafał Augustyniak. Gra była wyrównana, żadna ze stron nie miała wyraźnej przewagi. Najgroźniejsza sytuacja dla rywali przyszła w 33. minucie, gdy po niefortunnym wybiciu Stojanovicia piłka przelobowała Tobiasza i odbiła się od słupka. Ostatecznie do przerwy utrzymał się remis 1:1. Po zmianie stron tempo niespodziewanie spadło. Gra stała się szarpana, pełna strat i niedokładności, a groźnych strzałów praktycznie nie było. Legia miała szansę z rzutu wolnego w 63. minucie, lecz Augustyniak fatalnie przestrzelił. Dopiero w 82. minucie rywale zagrozili słupkiem po uderzeniu Urbańskiego. Celny strzał zobaczyliśmy dopiero w doliczonym czasie gry, co dobrze oddaje jakość tej połowy — trafnie streściła Gazeta.pl

Choć mecz był wyrównany i pełen szarpanych akcji, to jednak jedna sytuacja stała się najbardziej pamiętnym momentem spotkania i niestety dobrze obrazuje problemy Legii w ofensywie. W 93. minucie Rajović zmarnował świetną sytuację po podaniu Żewłakowa, trafiając najpierw w bramkarza, a potem nie wykorzystując dobitki. Eksperci nie szczędzą krytyki, oceniając to pudło:

Ja od jakiegoś czasu forsuję tę tezę — niestety nikt mnie nie słucha. Jeśli chodzi o sztab szkoleniowy Legii Warszawa to uważam, że trzeba szukać jakiegoś innego rozwiązania. Ani Antonio Colak, ani Mileta Rajović, to nie są piłkarze, którzy dzisiaj gwarantują — gole, po prostu gole. Mileta Rajović ma już 1000 minut bez gola z gry. Ostatnie trafienie tego zawodnika to mecz z Pogonią Szczecin — mecz ligowy mecz na koniec września. Wykorzystany rzut karny, kiedy to Bartosz Kapustka przekazał futbolówkę Milecie Rajoviciowi i duński zawodnik w trzeciej minucie otworzył wynik spotkania  — powiedział Paweł Gołaszewski.

Zgadzam się w tej sprawie z redaktorem Gołaszewskim. Nie rozumiem takiego uporu stawiania na Milete Rajovicia. Warto też przypomnieć, że ponad dwa tygodnie temu Rajović również okradł jednego z zawodników z asysty (Kuna). Choć tam trzeba było popracować, by wywalczyć sobie pozycję. Jednak uważam, że „król pola karnego” — jak twierdziły władze Legii po jego zakupie — powinien na spokojnie poradzić sobie w takiej sytuacji.

Patrząc z perspektywy klubu z takimi aspiracjami jak Stołeczni, trzeba przyznać — warszawiacy muszą pluć sobie w brodę, bo mogli ten mecz zdominować i wygrać. Podobne sytuacje zdarzały się już za czasów — Iñakiego Astiza, gdzie wyglądało to podobnie. Też ciężko uznać ten czas za udany, wręcz przeciwnie. Gdy przypomnimy sobie mecz z Celje, trudno zrozumieć, jak Legia nie tylko nie wygrała, ale nawet nie zremisowała. A wiemy, że skończyło się porażką. Pewnie przy innym układzie, w poniedziałek Legia również mogła z Lublina wywieźć 3 punkty. Być może to też dobrze, że są takie wyniki. Nie przykrywa to tej koszmarnej sytuacji, jaka się dzieje w klubie i też jeszcze mocniej uwidaczniają to, że klub ze stolicy jest bardzo słabo zarządzany. Na pewno na Lubelszczyźnie byłoby wielkie święto, gdyby drużyna z Lublina wygrała pierwszy mecz z Legią od 44 lat.

Problemy w ofensywie – Nsame kontra Rajović

Jak widać na powyższym przykładzie, Legia od jakiegoś czasu ma bardzo duże deficyty w ofensywie. Dobrym odzwierciedleniem problemu w ofensywie jest fakt, że najlepszym strzelcem Legii w tym sezonie jest Jean-Pierre Nsame, który od 31 sierpnia jest kontuzjowany. W tym sezonie Kameruńczyk ma 6 goli. Pokazuje to skalę problemu w ofensywie „Wojskowych”. Można rzec, że jest to sprawa dla Legii karykaturalna

Nawiązując jeszcze do Nsame muszę pokazać takie trafne odbicie w kontekście Milety Rajovicia. Nsame w poprzednim sezonie również przyjmował na siebie fale złych słów. Tylko problem polegał na tym, że on nie był krytykowany za to, że marnował sytuacje tylko za to, że ich nie miał. 
Goncalo Feio, który wtedy był szkoleniowcem Wojskowych, powiedział  jasno:

Nie mogę mieć piłkarzy, którzy biegają osiem kilometrów w 90 minut. To jest sprawiedliwość. Musisz biegać, jeśli chcesz grać — powiedział Feio w kontekście Nsame.

Słaba forma napastników ujawnia również, że letnie transfery nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Transfery, które nie wypaliły (analiza).

Letnie okno transferowe 2025 roku było dla Legii Warszawa jednym z najbardziej intensywnych w ostatnich latach. Klub z Warszawy pozyskał 11 zawodników, inwestując kilka milionów euro. Przygotowałem tu analizę gry 3 najgłośniejszych ruchów Stołecznych:

Jednym z takich przykładów jest Kamil Piątkowski. Mateusz Rokuszewski w swoim autorskim programie „Roki Wyjaśnia” na kanale Meczyki nazwał go „piłkarzem momentów”, mówiąc:

Piątkowski miał dobre wejście do zespołu, ale później obniżył poziom. Mecz z Zagłębiem Lubin był najgorszym indywidualnym występem obrońcy w tym sezonie. Później grał już tylko przeciętnie, dlatego długo zastanawiałem się, czy nie uznać go za jedno z rozczarowań – zaznaczył.

Jednym z większych rozczarowań w całej Ekstraklasie był Kacper Urbański. Rokuszewski bardzo ostro ocenił jego rundę:

Był on numerem jeden na większości rankingach transferowych, które były tworzone po zamknięciu tego okienka. W jego przypadku oczywiście momenty również były. Ale moim zdaniem poprzeczka wisi tutaj zdecydowanie wyżej niż ten jeden gol, niż te dwie niezbyt jakościowe asysty, kilka rajdów, kilka groźnych strzałów i tak dalej. Jeśli ktoś chce, dla Kacpra Urbańskiego znajdzie mnóstwo usprawiedliwień — zaległości treningowe, nienominalna pozycja, uraz, ogólna niemoc Legii Warszawa. Lecz moim zdaniem nawet biorąc pod uwagę wszystko powyższe, o rozczarowaniu możemy mówić — powiedział.

A wisienką na torcie listy nieudanych transferów Legii jest Mileta Rajović. Zawodnik, który warszawski klub kosztował 3 miliony euro, jest kompletnie bezskuteczny. Co najgorsze uważam, że nie będzie łatwo mu się przełamać w obecnej sytuacji. Tym bardziej że prędzej czy później ma przyjść Marek Papszun. Myślę, że Duńczyk raczej nie trafi w gusta aktualnego trenera Medalików. No, chyba że pojawi się taki argument z „góry”, że był on na tyle drogi, że trzeba dawać mu szansę. Dużo było żartów, ale poważnie patrząc na listę wymagań napastnika u Marka Papszuna jest bardzo długa, a Rajović kompletnie nie wygląda na gościa, który miałby je spełnić. Najgorsza dla kibica jest myśl, że właśnie on stanowi o sile ataku.

Za błędne transfery odpowiadają konkretni ludzie. Jest nadzieja, że władze klubu wyciągną wnioski, choć doświadczenie ostatnich lat — jeszcze z czasów Dariusza Mioduskiego, nie napawa optymizmem. Legia już mierzyła się z podobnymi problemami i choć poprawa nastąpiła, była jedynie chwilowa. 

Teraz Legię czeka kolejne trudne starcie w ramach 18. kolejki Ekstraklasy.

Mecz z Piastem – niechlubny rekord coraz bliżej!

Już w sobotę 6 grudnia o godzinie 20:15 Legia rozegra swój wyjazdowy mecz z Piastem Gliwice. Będzie to kolejna szansa dla podopiecznych Iñakiego Astiza, aby powalczyć o przełamanie i 3 punkty. Jest to bardzo ważny mecz w kontekście przerwy zimowej. To właśnie to spotkanie zadecyduje o tym, czy Legia będzie zimować w strefie spadkowej. A może jednak będzie mogła przez najbliższy czas spokojnie myśleć o wspinaniu w górę tabeli?

Podsumowanie – co dalej z Legią?

Legia znalazła się dziś w miejscu, które nigdy nie powinno dotyczyć klubu o takich ambicjach i takiej historii. Seria nietrafionych decyzji, chybionych transferów oraz brak konsekwencji sprawiły, że stołeczny zespół spadł na 15. miejsce w Ekstraklasie, odpadł z Pucharu Polski i coraz bardziej oddala się od gry wiosną w europejskich pucharach. Jeśli Legia ma wrócić na swoje właściwe miejsce, musi wreszcie wyciągnąć realne wnioski. Tylko wtedy ten klub znów zacznie wyglądać jak Legia, którą tak dobrze pamiętamy.

[KLIKNIJ TUTAJ], jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi informacjami

Udostępnij

O autorze