Wróciły najstraszniejsze koszmary. Polska znów z kompromitacją w europejskich pucharach. Lech przegrał na Gibraltarze z Lincoln Red Imps 2-1. Znamy winnego tej porażki?
SPRAWDŹ NASZ POPRZEDNI ARTYKUŁ: Wszyscy mówią o Pietuszewskim, a on gra jeszcze lepiej!
Koszmarna pierwsza część
Wydawało się, że mecz Lecha z gibraltarską drużyną będzie zwykłym „spacerkiem”. Tak się jednak nie stało. Choć poznaniacy rozpoczęli spotkanie aktywnie i próbowali narzucić swój rytm, ich ataki były chaotyczne i mało konkretne. W 13. minucie najbliżej gola był Tjay De Barr, który po efektownym uderzeniu trafił w poprzeczkę bramki Lecha.
W 33. minucie gospodarze dopięli swego – Kevin Gomez wykorzystał podanie Lopesa i pewnym strzałem otworzył wynik. Lech próbował odpowiedzieć, ale do przerwy nie potrafił poważnie zagrozić bramce rywali.
Zmiany nie pomogły
Po zmianie stron poznaniacy ruszyli mocniej do ataku. Na boisko weszli Palma, Pereira i Ismaheel. Lech stworzył kilka okazji – Fiabema trafił w słupek, a Ismaheel w poprzeczkę. W 77. minucie sędzia podyktował wątpliwy rzut karny, który na gola zamienił Mikael Ishak.
Wydawało się, że prezent od arbitra pomoże Lechowi wywieźć zwycięstwo z Gibraltaru. Jednak w 88. minucie Carlos Rutjens strzałem głową dał Lincolnowi sensacyjne zwycięstwo.
Znamy winnego?
Wielu piłkarzy zasłużyło na krytykę, ale głównym winowajcą prawdopodobnie jest Niels Frederiksen. W wyjściowym składzie Kolejorza – oprócz Bartosza Mrozka – trudno było znaleźć zawodników z podstawowej jedenastki. Duńczyk wymienił niemal całą drużynę w porównaniu do meczu ligowego z Pogonią. Od pierwszej minuty wyszedł tylko Pablo Rodriguez.
Rotowanie całej „11” rzadko przynosi efekty. Niels Frederiksen nie musiał długo szukać przykładów na to jak złe rotowanie składem wpływa na zespół. W pierwszej rundzie Ligi Konferencji pokazał mu to Edward Iordanescu. Trener Legii przeciwko tureckiemu Samsunsporowi wystawił eksperymentalny skład z myślą o oszczędzaniu piłkarzy przed ligowym starciem z Górnikiem Zabrze. Efekty? Dwie porażki i jeden wielki chaos wewnątrz klubu.
Tercet strachu
Popularny „Zimny” zignorował te doświadczenia i sam postanowił poeksperymentować. Ofensywny tercet Fiabema – Rodriguez – Agnero nie wzbudzałby strachu nawet wśród B-klasowego Naprzodu Świbie, a co dopiero w europejskich pucharach.
Frederiksen ma ogromną wiarę w tych zawodników choć wyniki tego nie potwierdzają. Fiabema od początku pobytu w Poznaniu jest pośmiewiskiem, a jego bilans bramkowy porównuje się do dorobku byłego bramkarza Lecha, Norberta Tyrajskiego. Najlepszy występ Rodrigueza – następcy Sousy – to wciąż ten z prezentacji w Lech TV. Agnero z kolei wygląda, jakby rzeczywiście kosztował ponad dwa miliony… ale dongów wietnamskich, nie euro.
Prognoza pogody? W Poznaniu może być gorąco
Nie można zapominać o licznych kontuzjach, które trapią Kolejorza. Nie mogą one jednak być wymówką. Kadra jest szeroka, ale jakość zawodzi. Po tej porażce atmosfera w Poznaniu będzie napięta, a po weekendzie może być naprawdę gorąco.
Lech zagra przy Łazienkowskiej z Legią – meczem, który zawsze budzi ogromne emocje. Porażka z Legią, która ma swoje problemy, może wywołać prawdziwą burzę. Frederiksen z pewnością będzie chciał tego uniknąć.
