„Ludzie z cienia”. Książka o pracownikach drużyn piłkarskich

 

Nie mówi się o nich zbyt wiele, za to ich rola w zapewnieniu komfortu drużynie jest nieoceniona. Marcin Borzęcki postanowił oddać głos fizjoterapeutom, analitykom, kierownikom drużyn, kitmanom, masażystom czy kucharzom, by pokazać, że profesjonalny futbol to dziś nie tylko piłkarze i sztab szkoleniowy, ale cała masa osób pracujących na sukces zespołu. Efektem pracy dziennikarza jest pełna anegdot i zakulisowych historii książka „Ludzie z cienia. O tych, którzy pracują na wynik drużyny piłkarskiej”, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN.

 

Zamów książkę na LaBotiga.pl: https://bit.ly/przemyslenia-ludziezcienia

– książka z serii SQN Originals dostępna tylko w tym miejscu;

– atrakcyjne pakiety z innymi książkami i gadżetami piłkarskimi;

 

Fragment książki:

W swojej pracy magazynier nie obędzie się bez kilku kluczowychnarzędzi. Jego podręczna „apteczka” powiększała sięw ciągu lat, choć niezmiennie jej najważniejszym elementemjest prasa. Nike wysyła do Polski stroje ozdobione jedynieswoim logiem i godłem kraju, więc przed każdym meczemtrzeba również nadrukować na koszulki nazwiska, numery,odpowiednie patche oraz adnotacje dotyczące daty rozgrywaniameczu i drużyn biorących w nim udział. Te równieżkadra otrzymuje od dostarczyciela sprzętu, ale w osobnejpaczce, a w całym procesie pomaga zewnętrzna firma. Pozatym Kosedowski dysponuje małym podręcznym żelazkiem,kombinerkami, kluczami do kołków, bo w końcu obuwie tokluczowy element piłkarskiego ekwipunku.

W przeszłości zawodnicy dbali o nie sami, teraz jednakkorki w butach wymienia kitman. Przez lata skompletowałdzięki temu dość pokaźny arsenał kluczy, więc może wymieniaćwkręty nie tylko Nike, ale też każdej innej firmy.

– Buty to indywidualna sprawa zawodników, bo wiadomo,że mają prywatne kontrakty z producentami sprzętu.Gdy przyjeżdżają na zgrupowanie, to przywożą swoje pary,a my przejmujemy je przed meczami, by potem rozłożyćbuty w szatni. Korzystamy również z maszyny zwanej przeznas „parówką”; działa to w ten sposób, że zalewamy grzałkęwodą, a wytworzona para rozmiękcza buty, które piłkarzechcą mieć dopasowane do stopy. No ale zdarzało się teżdziałać chałupniczo i jeden z kolegów był proszony przezKamila Grosickiego czy Macieja Rybusa, by trochę pochodzićw nowej parze i ją porozbijać.

To, że zawodnicy wychodzą na mecz w jednej parze obuwia, wcale nie oznacza, że w tej samej ukończą spotkanie. Sztab zabiera bowiem na ławkę rezerwowych gotowe do zmiany buty z inną podeszwą, by piłkarze mogli reagować na przykład na jakość murawy lub zmieniające się warunki atmosferyczne. Byli tacy – jak Michał Pazdan – którzy mieli na tym punkcie wręcz fioła. Wieloletni reprezentacyjny obrońca potrafił wyjść na rozgrzewkę w jednych wkrętach, na kilka minut przed meczem zarządzić wymianę na inne, potem jednak się rozmyślić i cofnąć decyzję, by w przerwie… znów kazać dokonać roszady. Kosedowski cierpliwie więc kręcił kluczem w tę i we w tę, a denerwował się przy tym najbardziej ówczesny selekcjoner, który wolał, by piłkarze byli już skupieni na realizacji jego zadań.

Pazdan miał zresztą specyficzną relację nie tylko z butami, ale także z getrami, a właściwie ze skarpetami. Większość piłkarzy bowiem ucina sobie getry na wysokości kostki, tak by pokrywały nogę do kolana, a stopa pracowała w zwykłych skarpetkach. I to naprawdę zwykłych, najlepiej totalnie spranych i zmechaconych. W nieużywanych i nowych getrach noga zwyczajnie się ślizga, bo są zbyt gładkie i zbyt puszyste, by dawać stabilizację. Zanim więc kitman rozda piłkarzom skarpetki, musi je kilka razy przeprać i najlepiej doprowadzić do takiego stanu, by wręcz zesztywniały i nieco się zniszczyły. Wkładki w butach nie są antypoślizgowe, więc takie detale mogą mieć potem znaczenie, gdy podczas strzału piłkarz układa ciężar całego ciała na jednej nodze i mocno się pochyla.

Co więcej, niektórzy getry rozcinają również na łydkach. W kadrze najczęściej robili to Arkadiusz Milik i Krystian Bielik, zawodnicy z tak umięśnionymi łydkami, że bez odpowiednich nacięć czują nieprzyjemny ucisk. Na logikę wydaje się, że najprostszym rozwiązaniem byłoby po prostu produkowanie luźniejszych getrów, ale firmy tego nie robią, wychodząc z założenia, że wtedy z kolei zsuwałyby się z nogi. Inna sprawa, że modnym zwyczajem jest teraz granie w opuszczonych getrach, co zresztą czasami zdradza, że piłkarze nie zakładają ochraniaczy. Teoretycznie jest to niezbędny środek bezpieczeństwa na boisku, w praktyce jednak odchodzi stopniowo do lamusa. Kiedyś „deski” były rzeczywiście potężne – osłaniały niemal całą nogę od kolana do kostki, stanowiąc grubą i wytrzymałą osłonę dla narażonych na obicia kości. Teraz jednak zawodnicy preferują możliwie jak najmniejsze i jak najlżejsze ochraniacze, a bezpieczeństwo staje się sprawą drugoplanową. Udziwnienia w tej kwestii posunięte są już do tego stopnia, że niektórzy reprezentanci wręcz proszą fizjoterapeutów kadry o zorganizowanie niewielkich prostokątów wyciętych z gąbek, które mają imitować ochraniacze na piszczelu. W ten sposób udaje się obchodzić przepisy, choć przecież trudno nazwać to wyrazem troski o własne zdrowie.

Pod spodenkami piłkarze noszą oczywiście bieliznę, którą także dostarcza producent sprzętu. Przed laty najczęściej korzystało się z obcisłych lycr mniej więcej na długość spodenek, obowiązkowo w tym samym kolorze. Z czasem jednak moda się zmieniła i dziś zawodnicy wolą zwykłe majtki. Kosedowski początkowo sam obcinał w lycrach nogawki, jeździł do szwalni, załatwiał odpowiednie obszycie i tak przygotowany sprzęt wręczał zawodnikom. Ale byli też gracze nieco bardziej przesądni, wierni jednej parze majtek – nawet jeżeli była już doszczętnie sfatygowana. Jak choćby Łukasz Fabiański.

– Gość z Premier League, a grał w tak dziurawych gaciach, że gumka trzymała się tam na ostatnich nitkach. Były totalnie podziurawione – wspomina Kosedowski.

Pozostałe preferencje kadrowiczów zamykają się już tylko w tym, czy podkoszulek termoaktywny powinien mieć krótki, czy długi rękaw. Z inicjatywy trenera Nawałki do regularnego użytku – ale już oczywiście poza boiskiem – weszły jeszcze bezrękawniki. Poza tym ekwipunek pozostaje bez zmian, wraz z koronną zasadą dotyczącą czerwonych polówek noszonych w zwykłe dni i białych w dni meczowe.

 

O książce:

Półtorej godziny spędzonej na boisku w weekend to dla piłkarzy punkt kulminacyjny tygodnia. Kluczowy fragment pracy, który rzutuje potem na ich wyniki, zarobki i nastrój. Ale wciąż tylko fragment. Wcześniej spędzają czas na treningach, w samolotach, autokarach i restauracjach, robiąc, co się da, by ich organizmy były gotowe na wysiłek. Wszystkie te aspekty życia sportowca ktoś musi jednak zaplanować, zorganizować i dopieścić.

Czy zastanawiałeś się kiedyś, ile osób musi wykonać pracę, by zawodnicy byli gotowi do gry? Kto im gotuje, kto ich masuje i leczy, kto im pierze stroje, rezerwuje podróże oraz noclegi? Odpowiedzi na wszystkie tego typy pytania znajdziesz właśnie w tej książce.

Rzuć okiem za kulisy profesjonalnej piłki nożnej. Poznasz ludzi, o których wcześniej nie słyszałeś. Zajrzysz do klubowych biur, kuchni, gabinetów fizjoterapeutów, magazynówkitmanów,a także do notesów kierowników i rozpisek dietetyków. Usłyszyszrównież niezwykłe historie, więc kiedy następnym razem wybierzesz się na mecz, pomyślisz nie tylko o tym, co dzieje się na murawie. Przypomnisz sobie, że za końcowym wynikiem stoją także oni – ludzie z cienia.

Książka jest dostępna na: https://bit.ly/przemyslenia-ludziezcienia

 

 

Książkę polecają:

Kiedy dobrze wykonują swoją pracę, nikt o nich nie mówi. Ale kiedy popełnią błąd, który wpływa na wynik całej drużyny, często są pierwszymi ofiarami. To pokazuje, jak ważna jest ich rola. Przeczytajcie, jak wygląda współczesny futbol oczami „ludzi z cienia”.

Mateusz Borek, Kanał Sportowy

 

Wiadomo, że we współczesnym futbolu najważniejsze są „te detale” – to one przesądzają często o wyniku. Dlatego warto docenić pracę tych, którzy dbają, by piłkarz na boisku mógł się skupić wyłącznie na grze. Marcin Borzęcki, jeden z najciekawszych dziennikarzy, jacy pojawili się w ostatnich latach, oddał głos ludziom, których praca jest mało widoczna, za to niezbędna do osiągnięcia sukcesu. Fascynująca lektura!

Michał Pol, Kanał Sportowy

 

Mecz to wierzchołek góry lodowej. Kulminacja starań setek, a czasem nawet i tysięcy ludzi, czego mało kto jest świadom. Książka ta pokazuje piłkę od kulis, wypycha na pierwszy plan „niewidzialnych” bohaterów. Bo przecież nie każdy bohater nosi pelerynę, nie mówiąc już o stroju meczowym.

Tomasz Urban, komentator Eleven Sports

Udostępnij

O autorze