Do niecodziennej sytuacji doszło w 58. minucie meczu Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa. Sędzia Raczkowski przerwał spotkanie z powodu transparentu, który zawisł na sektorze kibiców gospodarzy.

SPRAWDŹ NASZ POPRZEDNI ARTYKUŁ: O strażaku, który został murarzem

Kolejny dzień w ekstraklasowym biurze

Wydawać by się mogło, że nic już nas nie zdziwi w naszej kochanej lidze. Ekstraklasa jednak z dnia na dzień zaskakuje coraz bardziej. Tym razem w ligowym bingo odznaczyliśmy przerwanie meczu ze względu na… transparent. W 58. minucie meczu w Białymstoku Paweł Raczkowski zatrzymał spotkanie ze względu na to, co ujrzał na trybunie najgłośniejszych kibiców Jagiellonii.

Sędziowski (wiel)błąd

Treść transparentu brzmiała: „Frankowski mecz obstawiłeś, je*any menelu Jagiellonię przekręciłeś”. Był jeszcze drugi, na którym widniało: „Nie ma przypadków, są tylko znaki”. To jednak ten pierwszy wpłynął na sędziego Raczkowskiego tak, jak czerwona płachta działa na byka. Bez większego zawahania się, sędzia podjął decyzję o przerwaniu meczu.

Transparent odnosi się oczywiście do sytuacji z poprzedniego ligowego spotkania białostoczan. Napastnik Jagiellonii Dimitris Rallis wychodził sam na sam z bramkarzem Górnika, Marcelem Łubikiem. Wydawało się, że już będzie oddawał strzał, ale w tym momencie został sfaulowany przez Josemę. Sędzia Bartosz Frankowski, który był głównym rozjemcą tego starcia podjął kontrowersyjną decyzję. Nie podyktował faulu, nie wlepił również czerwonej kartki. Spokojnie! Przecież mieliśmy VAR! Otóż oczywiście, że mieliśmy. Jednak w tej sytuacji sędziowie na wozie… podtrzymali decyzję z boiska.

Jagiellonia, która w tamtym momencie remisowała z Górnikiem, ostatecznie ten mecz przegrała. Sędzia Frankowski po meczu chciał przeprosić piłkarzy oraz sztab Jagiellonii. Nie został jednak wpuszczony do szatni gości. No cóż… Ciężko się dziwić, żeby po takim błędzie ekipa trenera Siemieńca chciała usłyszeć, co do powiedzenia ma sędzia Frankowski.

Zawieszenie w trybie natychmiastowym

Tuż po meczu w trybie pilnym Kolegium Sędziów zebrało się na posiedzeniu. Podjęto decyzję o zawieszeniu wszystkich arbitrów, którzy mieli okazję sędziować hit 14. kolejki Ekstraklasy. Mimo że sędzia Frankowski w następnej kolejce „odpoczywał”, to i tak może być o nim najgłośniej.

Praca sędziego to naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Bez dwóch zdań! To nie oznacza jednak, że będę bronił sędziego Frankowskiego. To była klarowna sytuacja. Najpierw sędzia nie pomógł sobie sam, następnie nie pomogli mu koledzy z VAR-u. Dodatkowo mecz wygrali podopieczni trenera Gasparika. Wszystkie okoliczności nie sprzyjały arbitrowi. Nie mniej jednak błąd to błąd, a ten spowodował wypatrzenie wyniku.

Konkurs na najpopularniejszego sędziego weekendu

Trudno się dziwić, że kibice Jagiellonii wyrazili swoje niezadowolenie z pracy arbitrów w poprzedniej kolejce. Nie pochwalam rzecz jasna wulgarnej formy. Zastanawia mnie jednak, na jakiej podstawie sędzia Raczkowski przerwał spotkanie. Czy gdy na transparencie pojawiają się obraźliwe wyrażenia w stosunku do polityków, to przerywamy mecz? Albo, gdy zawodnik drużyny gości zobaczy niepochlebne opinie na swój temat na „prześcieradle” na trybunie gospodarzy? Co wtedy? Czy również przerwiemy spotkanie? Ileż razy można usłyszeć pogardliwe przyśpiewki na temat sędziego, albo PZPN-u na ligowych stadionach. Jakoś nie spotkałem się z sytuacją, że po takich obelgach, arbiter decyduje o wstrzymaniu gry.

Sędzia Raczkowski jednak stwierdził, że chce zostać sędzią weekendu. Postanowił, że mecz nie zostanie wznowiony do momentu, aż transparent nie zniknie. Toż to cenzura! Zdecydowanie powinniśmy walczyć z chamstwem na stadionach. To nie ulega żadnej dyskusji! Sędziowie to tacy sami ludzie, jak my. Też popełniają błędy. Nikt nie powinien ich obrażać. Umówmy się jednak, że jeśli po każdym wulgarnym transparencie czy okrzyku kibiców będziemy przerywać spotkania, to nie rozegramy żadnego ekstraklasowego spotkania. Sędzia Raczkowski zapewne chcąc ratować wizerunek arbitrów, spowodował tylko, że znów o polskich sędziach będzie głośno. Niestety rozgłos ten nie będzie pozytywny, a zapewne na każdym stadionie w następnej kolejce usłyszymy znane przyśpiewki na PZPN.

Podsumowując ten kolejny rozdział w polskiej piłce, dochodzę do wniosku, że najtrafniejszym komentarzem do całej sytuacji będzie powiedzenie (i to jak trafne!), że dobry mecz sędziego, to taki, w którym zupełnie go nie widać.

Udostępnij

O autorze

Dziennikarz Ekstraklasowych Przemyśleń. Pasjonat polskiej ligi. Wierzy jedynie w Boga i w prawa Ekstraklasy. Nie pogardzi dobrym jedzeniem i polskim żużlem.