Do incydentu doszło w drugiej połowie piątkowego spotkania reprezentacji Polski z dobrze notowaną Holandią. Polscy kibice rzucili race w kierunku boiska. Zwyzywano też wielokrotnie PZPN i policję. Sędzia musiał przerwać spotkanie na kilka minut.

Incydenty podczas meczu na Narodowym

Największy stadion w Polsce — PGE Narodowy w piątkowy wieczór pękał w szwach. A to wszystko za sprawą dobrze grającej ostatnio reprezentacji Polski, która mierzyła się z Holandią. Spotkanie przyniosło dużo emocji, w którym Polska zremisowała 1:1 po golu Jakuba Kamińskiego. Niestety meczowi towarzyszyły również incydenty niezwiązane ze sportem. W trakcie gry doszło do kilkuminutowej przerwy po tym, jak grupa kibiców znajdujących się za bramką Kamila Grabary obrzuciła boisko racami.

Co myślą o tym, wszystkie strony barykady?

PZPN natychmiastowo po meczu zamieścił oświadczenie, w którym czytamy:

Polski Związek Piłki Nożnej stanowczo oświadcza, że nie akceptuje zachowań łamiących prawo na stadionie. W szczególności nie ma naszej zgody na odpalanie i rzucanie rac. Są to działania niedopuszczalne i nie będą przez nas tolerowane.

Za odpalenie rac odpowiedzialni są najbardziej zaangażowani kibice ze stowarzyszenia „To My Polacy”. Miała to być zemsta na PZPN i policji za odmowę wniesienia na stadion oprawy. Po wszystkim sprawcy opuścili stadion, choć mecz trwał. W pomeczowym wywiadzie dla Kanału Sportowego szef stowarzyszenia — Mateusz Pilecki powiedział:

Zostaliśmy potraktowani w sposób upokarzający – kordon policji, specjalne wejście i kontrole, w których zaglądali nam między pośladki i grzebali w majtkach (…). Nigdy na żadnym meczu nie spotkaliśmy się z czymś takim. Na Litwie dziękowano nam za doping, a nasza policja przy wyjściu… szkoda komentować.

Do sprawy odniosła się również druga strona incydentu — policja: Wczorajszy dzień pokazał, że wśród ogromnej rzeszy kibiców znalazły się niestety osoby, które w pełni świadomie naruszyły zasady obowiązujące na stadionie. Chociaż było ich niewiele, swoim zachowaniem rzutowały na pozasportowy obraz tego wydarzenia. Efektem podjętych przez nas działań było między innymi zatrzymanie 19 osób, które posiadały przy sobie narkotyki — informuje mł. insp. Robert Szumiata, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji. To oświadczenie nie wyjaśnia, w jaki sposób grupa kibiców wniosła na trybuny Narodowego środki pirotechniczne, ani dlaczego zakłócający porządek podczas meczu nie zostali natychmiast zatrzymani.

Ten incydent stanowczo skomentował również selekcjoner reprezentacji Polski — Jan Urban: Takich sytuacji nie powinno być. Proszę sobie wyobrazić, że gramy baraż i mamy zamknięty stadion. Albo połowę. Po co to komuś potrzebne?

 

Co grozi kibicom za pirotechnikę?

To nie tylko zakaz stadionowy. Liczne kary wynikają z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, a tak można nazwać mecz z Holandią.

Zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych, posiadanie wyrobów pirotechnicznych lub innych niebezpiecznych przedmiotów na meczu może skończyć się grzywną, ograniczeniem wolności lub więzieniem od 3 miesięcy do 5 lat. Jeszcze ostrzej traktowane jest rzucanie takich przedmiotów, które zagraża bezpieczeństwu innych osób. Grozi za to grzywna lub kara pozbawienia wolności do 2 lat. Dodatkowo, jeśli sprawca zakrywa twarz, by uniknąć identyfikacji, konsekwencje są jeszcze poważniejsze – więzienie nawet do 5 lat. – napisał portal Gol24.

Stadion będzie otwarty na baraże?

PZPN grozi wysoka kara finansowa, tym bardziej że nie był to pierwszy raz, kiedy polscy kibice dali znać o sobie. W przypadku recydywy kwoty idą w górę. Nie ma mowy jednak o tym, żeby z takiego powodu doszło do zamknięcia stadionu czy choćby sektora. To nie było zachowanie podszyte jakimiś względami politycznymi czy rasistowskimi. W takich wypadkach UEFA jest bardzo restrykcyjna — powiedział Kazimierz Oleszek, który przez wiele lat pełnił funkcję delegata UEFA.

Podsumowanie — marcowe oczekiwanie…

Mecz z Holendrami zakończył się remisem, ale wydarzeniu towarzyszyły niebezpieczne incydenty z użyciem rac przez część kibiców. PZPN i policja potępiają tego typu zachowania. Sprawcy tego incydentu najprawdopodobniej poniosą konsekwencje. Polska ma cały czas szanse dostać się na przyszłoroczny mundial. Biało-Czerwoni będą musieli wygrać marcowe baraże, które miejmy nadzieję, że odbędą się w spokojnej atmosferze.

Udostępnij

O autorze