Jesteśmy po spotkaniu 4. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy pomiędzy Widzewem Łódź a Wisłą Płock. Wynik remisowy, gra przez większość czasu też, jednak mało brakowało i to Widzew dzisiaj miałby 3. punkty.
SPRAWDŹ NASZ POPRZEDNI ARTYKUŁ: Widzew przegrywa wygrany mecz [Podsumowanie meczu Jagiellonia – Widzew Łódź] ~ Adrian Pryczek
Zmieszanie kontra euforia
By mieć pełny obraz tego, z jakimi nastrojami przystępowały obie ekipy do tego meczu musimy przyjrzeć się temu co się działo przed spotkaniem. Gospodarze swój poprzedni mecz wygrali z GKS-em Katowice 3:0, a gdyby nie błąd sędziowski to ten wynik byłby wyższy. Jednak nastroje w ekipie z Łodzi są raczej mieszane. Pomimo zwycięstwa pozostaje gorycz po stracie, gdyż w trakcie tego spotkania kilku piłkarzy doznało kontuzji (Bergier, Selahi delikatnej, Kozlovsky będzie leczył kontuzję przynajmniej kilka tygodni). Nie zapominać możemy również o „kwasie” między Rafałem Gikiewiczem a sztabem.
Drużyna z Płocka za to obecnie zasiada na fotelu lidera. Wciąż nie przegrała żadnego meczu. Ich na tamtą chwilę jednym zmartwieniem było to, że ich gwiazda, czyli Salvador nabawiła się kontuzji. Śmiało, można powiedzieć, że nastroje były iście szampańskie i jak na razie to z hukiem Wisła weszła w Ekstraklasie. Kibice Widzewa mogą mieć jednak Deja Vu…
27 sierpnia 2022 roku Widzew po awansie do Ekstraklasy mierzył się z Wisłą Płock. Tak jak przed dzisiejszym meczem drużyna z Płocka była liderem. Również nie przegrała żadnego meczu, a finalnie to Widzew zwyciężył niespodziewanie 2:1 po bramkach Danielaka i Pawłowskiego.
Kwadrans badawczy
Wróćmy wreszcie do meczu — pierwszy gwizdek Tomasza Kwiatkowskiego i od razu to Widzew ruszył z atakiem na bramkę stroną Fornalczyka, jednak nieskutecznie. Dalsze 15 minut było, lekko mówiąc „badawcze”. Obie ekipy biegały z piłką od jednej bramki do drugiej. Nikt jednak nie może powiedzieć, że któryś z bramkarzy był jakkolwiek desygnowany do pracy. Najciekawszy moment wydarzył się chyba minutę po kwadransie, gdyż pod polem karnym jednego z Nafciarzy faulował Visus, za co obejrzał żółtą kartkę. Rzut wolny i pewna interwencja Kikolskiego. Widzewiacy próbowali jeszcze szybko ruszyć z kontrą od własnej bramki, jednak Fornalczyk zbyt daleko wybiegł i nic z tego.
Złe miłego początki
Dalsza część spotkania nas nie rozpieszczała. Nie zdziwiłbym się, jakby ktoś wyłączył telewizor i zaczął patrzeć, jak trawa rośnie, ależ po pierwszej połowie muszą żałować tej decyzji.
Zaczęło się niewinnie – 33. minuta, żółtą kartkę za faul na Shehu tuż przy lewym rogu pola karnego Nafciarzy obejrzał Wiktor Nowak. Jest to jego 3. żółta kartka w tym sezonie. Do wykonania stałego fragmentu gry podszedł Fran Alvarez jednak tak jak mogliśmy się spodziewać oglądając poprzednie minuty – piłka wyleciała na aut bramkowy. Jednak to od tej akcji się zaczęło.
36 minuta – od własnej bramki rozpoczyna Kikolski. Złe wybicie i piłka ląduje pod nogami Nafciarzy. Wisła rusza z atakiem, Shehu próbuje zabrać piłkę Kunowi, jednak nie skutecznie. Dominik Kun podaje do Jorge Jimeneza, ten nie czekając długo, wysuwa piłkę daleko w pole karne, w tym samym czasie wślizgiem wjeżdża w niego Żyro. Wróćmy do piłki, która poleciała w pole karne, bo ona trafiła pod nogi Sekulskiego, a ten zamienił to podanie na gola – 0:1!
5 minut później to Widzew postanawia się odgryźć! Ruszają z atakiem na bramkę, Fornalczyk podaje piłkę do Frana Alvareza, ten do Shehu – postanawia uderzyć z pierwszej piłki, ale prosto w mur, potem znowu Fran, podanie do Shehu. Albańczyk wbiega z piłką tym razem w pole karne, ustawia sobie piłkę w prawym rogu pola karnego i gol! Obecnie najlepszy strzelec Widzewa Łódź zdobywa wyrównanie dla swojej drużyny, oddając strzał po dalszym słupku. 41. minuta i mamy 1:1!
Po tym wyrównaniu wreszcie obie ekipy zaczęły grać w otwarte karty. Najpierw Wisła próbowała pokonać kolejny raz Kikolskiego, potem Widzew. Najbliżej byli czerwono-biało-czerwoni. Doliczony czas gry, a dokładniej sama jego końcówka – Pawłowski otrzymuje piłkę od Fornalczyka 10 metrów od pola karnego rywali i postanawia oddać strzał w swoim stylu! Efekt? Leszczyński musiał się wyciągnąć jak struna, ale objęcia prowadzenia brak.
Powtórka z rozrywki
Druga połowa zaczęła się od zmiany po stronie Widzewa. Z boiska zszedł kapitan Widzewiaków, czyli Bartłomiej Pawłowski. W jego miejsce wszedł Szymon Czyż, więc w miejsce Pawłowskiego przesunął się Alvarez. Pierwszy gwizdek w drugiej połowie i to Widzew ruszył z atakami. Czerwono-biało-czerwoni przeprowadzili oblężenie bramki nafciarzy, które trwało 3 minuty. Najbliżej do zdobycia gola był Shehu. Galappeni zdobywa piłkę na środku boiska, przerzuca ją na lewą stronę do Fornalczyka, ten wrzuca ją w pole karne do Albańczyka. Julian w swoim stylu mija obrońców rywali w polu karnym i oddaje strzał… tym razem prosto w rękawice Leszczyńskiego.
I do 77. minuty znowu ktoś mógłby wyłączyć telewizor, gdyż za ciekawie to tam nie było. Więc przenieśmy się do wspomnianej wcześniej minuty!
Widzew walczy do końca
Shehu zabiera piłkę w środkowej tercji boiska, rusza rajdem środkiem boiska, podanie do Fornalczyka, ten bawi się w polu karnym z Marcusem Hagling-Sangre i gwizdek – mamy rzut karny! 81. minuta i po interwencji VAR karny został anulowany. Z decyzją Kwiatkowskiego nie zgodził się Żelijko Sopić. Za dyskusje i swoją wybuchową ekspresję po anulowaniu rzutu karnego obejrzał żółty kartonik. Moim zdaniem osobiście to tak 50/50 – obie decyzje by się obroniły. Po anulowaniu karnego Widzew się wściekł, oblężenie bramki Wisły trwało do ostatniej minuty, próbował Alvarez, Shehu, Fornalczyk, Visus, Teklić, Krajewski jednak bramka jak zaczarowana nic nie chciała wpuścić. Taki Widzew chyba chce każdy oglądać! Śmiem powiedzieć, że od 77. minuty Wisła nie istniała. Tak zdenerwowanego Widzewa, walczącego z ambicją o każdą piłkę, gryzącego trawę nie widziałem od dawna.
No i koniec, wynik 1:1 – czuć duży niedosyt, szczególnie przez ten ambicjonalnie walczący Widzew. Wisła Płock pierwszy raz traci punkty w tym sezonie. Widzew za to kolejny raz schodzi z boiska z goryczą i z myślą „mało brakowało”.