Właśnie zakończyło się spotkanie pomiędzy Jagiellonią Białystok a Widzewem Łódź w ramach 2. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Duma Podlasia zwyciężyła ten mecz, pokonując rywali z Łodzi 3:2. Jakości dużo nie ujrzeliśmy na boisku i do 90. minuty wydawało się, że to Widzew przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak gra się do samego końca i czerwono-biało-czerwoni chyba o tym zapomnieli.
SPRAWDŹ NASZ POPRZEDNI ARTYKUŁ: Weekendowe podsumowanie transferów ~ Jakub Ciepiela
Mocny początek
Do meczu obie ekipy podeszły dość niepewnie — Jagiellonia swój poprzedni mecz ligowy przegrała wysoko, dodatkowo parę dni wcześniej rozegrali mecz w Serbii w ramach eliminacji do LKE. Widzew za to wygrał swoje poprzednie spotkanie, jednak widać w nim było, że jeszcze nie wszystko pracuje, tak jak powinno.
Wojciech Myć gwizdnął po raz pierwszy i już 3. minuty później oglądaliśmy pierwszą bramkę! Rafał Gikiewicz wykopał piłkę ze swojego pola karnego, jednak zrobił to tak niefortunnie, że odbił piłkę od gracza Jagiellonii, ten podał piłkę do Andreasena, wrzutka w pole karne, tam piłkę złapał Jesus Imaz, podanie do Drachala i gol! Jaga prowadzi 1:0 już od 3. minuty!
Stabilność kontra spadek
Dalsze minuty meczu przebiegały podobnie do tych pierwszych, jednak zauważyć można było jedną rzecz. Jagiellonia stawała się na tle rywala z Łodzi coraz słabsza. Za to Widzew trzymał wciąż tę samą formę — średnią co trzeba podkreślić, jednak widać było w tym stabilizację.
Słowa te potwierdziły się już w 25. minucie gdzie w środku boiska piłkę przejął Samuel Akere, tam podał piłkę do Frana Alveraza. Hiszpan długo się nie zastanawiał i wprowadził kapitalnie futbolówkę w pole karne, gdzie Sebastian Bergier musiał już tylko dokończyć formalności. Strzał i Widzew po 22. minutach od straty gola wyrównał i mecz zaczął się od „zera”.
Jagiellonia coraz słabsza
Pierwsza połowa zakończyła się bez kolejnych bramek, to co widać było w tej połowie, to jak szybko zeszło powietrze z Jagiellonii i jak „spokojnie” Widzew trzymał się swojego stylu gry. Druga połowa była bardzo podobna do tego co zobaczyliśmy pod koniec pierwszej. Duma Podlasia coraz gorzej wyglądała, za to na ich tle Widzewiacy wyglądali coraz lepiej!
60. minuta — Fornalczyk wbiega z piłką w pole karne Jagiellonii, mija dryblingiem trzech zawodników we fioletowych strojach i strzał! PIŁKA TRAFIA PROSTO W RĘKAWICE ABRAMOWICZA! Polski golkiper nie przewidział tylko jednego. Obok niego czaił się już Sebastian Bergier. Gdy prawdziwy napastnik widzi pustą bramkę, mając futbolówkę pod nogami, musi to skończyć się golem. I tak właśnie było! Sebastian Bergier zapisuje sobie dublet, i Widzew od 60. minuty prowadził w Białymstoku!
Niewidoczny, lecz dający nadzieję
Widzew pewnie do 90 minuty pilnował wyniku dającego mu zwycięstwo. By mieć pewność, że nie stracą bramki trener łodzian postanowił zdjąć z boiska Lindona Selahiego i wprowadzić do gry Marka Hanouska, czyli stricte defensywnego zawodnika. Gra o pilnowanie wyniku i zabezpieczenie tyłów za wszelką cenę zemściła się jednak na drużynie z Łodzi…
Pierwsza minuta doliczonego czasu gry. Piłkę w pole karne Widzewa wrzuca Jackson prosto na głowę niepilnowanego Bernardo Vitala. Portugalczyk nie myśląc długo zgrał piłkę do Imaza a ten mając naprzeciwko siebie tylko Gikiewicza oddaje strzał na bramkę i GOL! JAGA WRACA DO GRY! 2:2! Jesus Imaz, pomimo że przez całą 2. połowę był niewidoczny, to jak już ma piłkę w polu karnym, jest nie do pokonania!
Dwie minuty później wydarzyło się coś, co nie śniło się nikomu…
Z nieba do piekła
Trzecia minuta doliczonego czasu gry. Rafał Gikiewicz wznawia grę od własnej bramki. Podaje piłkę do Mateusza Żyro, który jako jedyny został pod polem karnym. Tu się zatrzymajmy – jak się pewnie domyślacie, podanie „Gikiego” mówiąc krótko, nie należało do udanych, powiem więcej, było tragiczne. Obok Żyro znajdowało się 3 zawodników Jagiellonii, a bramkarz postanowił wysunąć mu piłkę i to jeszcze za mocno. Piłkę oczywiście odebrał jeden z zawodników we fioletowych strojach a dokładniej zdobywca 2. bramki Jesus Imaz. Podanie do Pululu, a najlepszy napastnik zeszłej edycji Ligi Konferencji Europy dokonał dzieła zniszczenia. Jagiellonia w ostatnich minutach wyszła na prowadzenie! 3:2
Takim też wynikiem zakończyło się to spotkanie, krótko mówiąc – Widzew przegrał wygrany mecz. Gra na pilnowanie wyniku zemściła się na nich. Największym antybohaterem tego spotkania na pewno zostanie Rafał Gikiewicz, który miał swój udział przy stracie dwóch z trzech bramek. Mówiąc całkowicie szczerze – nie rozumiem, czemu wciąż Rafał jest podstawowym bramkarzem Łodzian. To nie pierwszy raz, gdy Widzew traci bramki w wyniku nieudolnego wyprowadzania piłki przez Rafała Gikiewicza. Jego problemy z grą nogami są widoczne od dawna i wielokrotnie kosztowały drużynę utratę bramek. Tym razem jednak te błędy miały szczególnie bolesne konsekwencje — przez nie Widzew stracił nie tylko prowadzenie, ale i pewne wydawałoby się zwycięstwo.
Co do gry Jagiellonii w tym spotkaniu — zwycięzców nie powinno się osądzać, jednak z taką grą będzie im bardzo ciężko. Drużyna, która chce walczyć na trzech frontach, nie może już w pierwszej połowie tracić gazu! Drużyna Adriana Siemieńca ma nad czym pracować, z resztą to samo można powiedzieć o ekipie Żelijko Sopicia…
fot. Robert Stępkowski / EP