Pierwsza połowa to absolutna dominacja Motoru. Już od pierwszego gwizdka było widać, kto tego dnia kontrolował wydarzenia na murawie.
Sprawdź nasz poprzedni artykuł: Wisła Kraków przegrywa z Polonią Warszawa – sensacja przy Reymonta!
Motor Lublin zdominował Wisłę Płock w każdym aspekcie gry
Posiadanie piłki mówi samo za siebie — 64% do 36% na korzyść gospodarzy. Nie tylko dłużej utrzymywali się przy piłce, ale też stwarzali zdecydowanie więcej klarownych sytuacji. Statystyka xG (expected goals) — 2.63 do 0.71 — pokazuje, jak bardzo Motor był bliżej podwyższenia prowadzenia. Już w 5. minucie gospodarze objęli prowadzenie po trafieniu Fabio Ronaldo, który wykorzystał błąd obrony Wisły i pewnym strzałem pokonał bramkarza gości. Kilka minut później, w 14. minucie, wydawało się, że Karol Czubak podwyższył wynik na 2:0, jednak po analizie VAR gola anulowano z powodu minimalnego spalonego. W 30. minucie Motor miał kolejną świetną okazję — Bartosz Wolski nie wykorzystał rzutu karnego, posyłając piłkę praktycznie w środek bramki.
Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla Motoru, choć patrząc na przebieg gry, kibice mogli czuć pewien niedosyt. To była dominacja przez duże D.

Druga połowa: nowe nadzieje, ten sam obraz gry
Trener Wisły Płock, Mariusz Misiura, wiedział, że coś musi zmienić. Już w przerwie zdecydował się na potrójną zmianę – z boiska zeszli Pacheco, Tavares i Jurić, a w ich miejsce pojawili się Salvador, młody 21-letni pomocnik Wiktor Nowak oraz defensywny Mijuskovic. Ruch ten miał dodać Wiśle energii i stabilności, ale rzeczywistość okazała się bezlitosna.
Motor wciąż utrzymywał kontrolę nad meczem, dominując w środku pola i nie pozwalając „Nafciarzom” na rozwinięcie skrzydeł. Wisła próbowała kontratakować, jednak robiła to zbyt wolno i przewidywalnie.
Kolejne próby ratunku i reakcje z ławki
W 58. minucie Misiura sięgnął po kolejną zmianę – Niarchos zastąpił Sekulskiego, który był całkowicie odcięty od podań. Mimo to obraz gry nie uległ większej zmianie. Trener Motoru nie zamierzał czekać – również postanowił odświeżyć skład w 65. minucie. Na murawie pojawili się Matthys i van Hoeven, którzy zastąpili Najemskiego i Ronaldo. Dzięki temu Motor utrzymał intensywność i kontrolę nad spotkaniem aż do końcowego gwizdka.
Chwila Wisły Płock
Od zmian Motoru w 65. minucie na chwilę do głosu doszła Wisła. W 68. minucie mieliśmy strzał Wiktora Nowaka nad poprzeczką. Minutę później — dośrodkowanie w stronę Mijuskovicia, ale świetnie w powietrzu zachował się bramkarz Motoru, 30-letni Ivan Brkić, który pewnie wypiąstkował piłkę.
Kolejne zmiany
Trener drużyny z Płocka wykorzystał ostatnią zmianę już w 73. minucie spotkania. Na murawie pojawił się Custović, który zastąpił Rogelja. Minutę później trzecią zmianę przeprowadził również Motor — z boiska zszedł Samper, a w jego miejsce wszedł Łabojko.
Wykorzystana chwila Wisły
W 77. minucie przyszło to, co wydawało się mało prawdopodobne. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła w pole karne Motoru piłkę musnął jeden z zawodników Wisły, a ta trafiła wprost pod nogi Edmundssona. Obrońca gości zareagował błyskawicznie — sprytną główką przelobował Ivana Brkicia, wyrównując stan meczu na 1:1!
To był zimny prysznic dla gospodarzy, którzy przez ponad 70 minut mieli spotkanie całkowicie pod kontrolą. „Koziołki” mogły sobie tylko pluć w brodę, że wcześniej nie wykorzystały swoich licznych okazji.
Kontrowersyjna końcówka
W 90. minucie wydawało się, że Motor Lublin odzyska prowadzenie — Scalet zdobył drugą bramkę dla gospodarzy. Jednak po analizie VAR, tak jak wcześniej w meczu, gol został anulowany. Tym razem powodem była interwencja faulującego zawodnika Motoru w walce o piłkę. Mimo wzniosłego momentu, wynik pozostał 1:1.
Podsumowanie
Motor Lublin zagrał mecz pełen dominacji, ale zabrakło kropki nad „i”. Choć przez większość spotkania kontrolował wydarzenia, brak skuteczności i kontrowersje VAR sprawiły, że gospodarze musieli zadowolić się remisem 1:1.
Wisła Płock, mimo słabej gry, wykorzystała jedną z nielicznych okazji i wywiozła z Lublina cenny punkt. Dla Motoru to lekcja, że nawet przy pełnej kontroli nad rywalem trzeba zabijać mecz, gdy jest ku temu okazja. Dla Wisły zaś to remis z kategorii „wywalczonych”, który daje nadzieję na odbudowę formy drużyny Mariusza Misiury.
