AKTUALNOŚCIREPREZENTACJA

Światełko w tunelu. Reprezentację czeka progres?

Nie milkną echa po wczorajszym zwycięstwie nad Walią po rzutach karnych i awansie na Mistrzostwa Europy. Probierz jest selekcjonerem pół roku, a już zdążył naprawić sytuację po swoim poprzedniku. Czy możemy nastawić się nieco bardziej optymistycznie do reprezentacji?

fot. Piotr Kucza/FotoPyk

Nowy selekcjoner nie miał łatwego zadania

Michał Probierz z pewnością nie miał łatwego zadania przejmując kadrę pogrążoną w kryzysie. Wielkich cudów z początku nie dokonał, nie miał też zbyt wiele czasu na to, by odpowiednio tę kadrę przygotować. W debiutanckim meczu z Wyspami Owczymi zwyciężył 2:0, ale później już nie było tak lekko.

Albania w tamtym czasie wygrała z Czechami, przez co mieliśmy klarowną sytuację. Do bezpośredniego awansu wystarczyły zwycięstwa z Mołdawianami i Czechami. Mecz z Mołdawią miał być co najmniej rewanżem za to, co się stało w Kiszynowie. Niestety, ten mecz także zakończył się rozczarowaniem. Polacy zremisowali 1:1.

Naszej kadrze pozostał więc tylko jeden mecz. Czesi natomiast mieli do rozegrania jeszcze dwa. Mowa oczywiście o tym z nami, a także później z Mołdawią. Z Czechami również zremisowaliśmy. Sytuacja w grupie była więc taka, że byliśmy na trzecim miejscu.  Musieliśmy liczyć na zwycięstwo Czechów nad Mołdawią. Każdy inny wynik odebrałby nam baraże. Szczęście okazało się być po naszej stronie. Mołdawianie przegrali 0:3. Warto także dodać, że do baraży dostaliśmy się dzięki dobrym wynikom w Lidze Narodów.

fot. PAP

Szczęście w losowaniu, dość łatwa droga w barażach

Pozostały już tylko baraże, a przed nimi oczywiście losowanie. Udało się uniknąć w nich Włochów oraz Chorwatów, którzy wywalczyli awans w ostatniej kolejce eliminacji. Pewne było, że pierwsze spotkanie tychże baraży rozegramy u siebie z Estonią. W rewanżu zaś mogliśmy trafić na Walię lub Finlandię.

Mecz z Estonią był tylko formalnością. Drużyna prowadzona przez Michała Probierza pewnie wygrała 5:1, zdecydowanie kontrolując cały przebieg meczu.

Finałowy mecz w Cardiff zapowiadał się jako trudne wyzwanie dla reprezentacji Polski. Walijczycy na swoim obiekcie są bardzo mocnym rywalem. Probierza czekało więc ciężkie zadanie.

Nie wystraszyliśmy się Walijczyków, odmieniona gra

Przyznać trzeba, że faworytem w tym meczu nie byliśmy. Oglądaliśmy wcześniej reprezentację, która w słabym stylu przegrywała i remisowała, czego kosztem był brak bezpośredniego awansu na Euro 2024 z bardzo łatwej (jak się wcześniej wydawało) grupy.

W pierwszej połowie mieliśmy kilka sytuacji, chociażby kiedy to w 12. minucie Przemysław Frankowski dobrze dośrodkował w pole karne, a tam świetnie odnalazł się Karol Świderski, który niewiele się pomylił i piłka przeleciała obok bramki. Co mogło się spodobać polskim kibicom, to na pewno chęć do kreowania akcji ofensywnych.

Pod koniec pierwszej połowy to Walijczycy wyszli na prowadzenie, jednak los był po naszej stronie. Strzelec gola był na ofsajdzie. Pierwsze 45 minut nie przyniosło bramek obu drużynom, nie brakowało zawziętości i walki, mecz jak dotąd był wyrównany.

Szczęsny bohaterem, pojedziemy na Euro

Na bohatera spotkania już w drugiej połowie wyrastał Wojciech Szczęsny, kiedy to w 49. minucie obronił fenomenalnie strzał głową Kieffera Moore’a. Później gra się trochę zaostrzyła, Daniele Orsato pokazał nam dwie żółte kartki, Walijczykom jedną. Selekcjoner Michał Probierz dokonał dwóch zmian, w miejsce Bednarka wszedł Bartosz Salamon, a Karola Świderskiego zmienił Krzysztof Piątek.

Rezultat był wciąż bezbramkowy, więc doszło do dogrywki. W pierwszej części bardzo blisko trafienia był Przemysław Frankowski, ale piłka niewiele przeszła obok słupka.

Druga część dogrywki także nie dała nam bramek. Na sam jej koniec czerwoną kartkę otrzymał Chris Mepham. Po remisie w dogrywce przyszedł czas na rzuty karne. Z naszej strony pewnie je wykonali odpowiednio: Robert Lewandowski, Sebastian Szymański, Przemysław Frankowski, Nicola ZalewskiKrzysztof Piątek.

Rozstrzygnięcie całego spotkania przyszło w momencie, kiedy do strzelenia jedenastki podszedł Daniel James. Jego strzał obronił Wojciech Szczęsny i Polska mogła cieszyć się z awansu na zbliżające się Mistrzostwa Europy.

fot. Getty Images

Mała nadzieja na progres reprezentacji, czasu niewiele

Czasu do Mistrzostw Europy nie zostało zbyt wiele, bo te rozpoczną się już 14 lipca. Pewne jest, że gra reprezentacji nieco się odmieniła. Wciąż popełniamy jednak błędy w defensywie, ale przy tym wyglądamy lepiej w ofensywie.

W grupie D na EURO czekają na nas boje z Francją, Holandią oraz Austrią. Nie jesteśmy faworytem nawet do wyjścia z grupy, ale ewentualny awans z pewnością będzie sporym sukcesem.

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *